26.11.2020, 13:24 Wersja do druku
Lwów. Polsko – ukraińska “Turandot” w reżyserii Michała Znanieckiego
120. lecie Opery Lwowskiej jest świętowane premierą opery „Turandot” Giacomo Pucciniego. Pomimo pandemicznych restrykcji premiera jest zaplanowana na 26 listopada, a przygotowywana od ponad dwóch miesięcy przez polskiego reżysera Michała Znanieckiego i jego międzynarodowy team realizatorów. Nie byłoby to niczym nadzwyczajnym gdyby nie fakt, że cały proces prób prowadzony był zdalnie i to z trzech krajów.
„Turandot” to opera wymagająca wielkich nakładów sił. Chóry, balet, chór dziecięcy, statyści i akrobaci, a przede wszystkim oczekiwania publiczności z całej Ukrainy. To zobowiązywało do wykorzystania wszystkich środków artystycznych teatru”.- mówi reżyser.
Choreograf Diana Theocharidis prowadziła próby z tancerzami wysyłając wideo-demo każdego układu, a włoski scenograf Luigi Scoglio dzięki stałemu podglądowi w warsztatach Lwowskiej Opery mógł śledzić każdy ruch teatralnych rzemieślników.
Najtrudniejsze było zbudowanie relacji z artystami chóru i solistami – zauważa Michał Znaniecki- żadnych intymnych rozmów o postaci, żadnych dowcipów aby rozładować atmosferę.
Reżyser był wyświetlony na telebimie na widowni teatru. Głos z komputera docierał do wszystkich zakamarków teatru.
Jakakolwiek uwaga była słyszana przez wszystkich, więc ograniczałem się do przekazania zadań aktorskich, a korekty przesyłałem na prywatne numery solistów.
W produkcji uczestniczyła również kostiumolog z Polski, Małgorzata Słoniowska. Zostało uszytych ponad 250 kostiumów.
Nie chciałem żeby ten spektakl był tylko wideoklipem. Oprawa scenograficzna była równie ważna jak klucz psychologiczny inscenizacji -dodaje Znaniecki- reżyserując przez skype można było łatwo wpaść w pułapkę produktu telewizyjnego dla mas. Spektakl jest jednak przewidziany dla żywej publiczności. 26 i 27 listopada 50% miejsc widowni Opery Lwowskiej będzie zajętych. Spektakle przedpremierowe już się odbyły z wielkim sukcesem i gośćmi z całej Ukrainy.
To najtrudniejsza weryfikacja. Ja zostałem w domu przed ekranem, a przecież wiem, że dopiero żywa publiczność jest prawdziwym widzem. Poprosiłem o skierowanie kamerki transmitującej wydarzenie właśnie na widownie, abym mógł oglądać jej reakcje. Przypomniała mi się najpiękniejsza ekranizacja opery na ekranie: „Czarodziejski flet” w reżyserii Ingmara Bergmana. To właśnie on jako pierwszy sfilmował reakcje publiczności słuchającej uwertury Mozarta przypominając, że dzieło sztuki powstaje dopiero w kontakcie z żywym widzem.
Opera Lwowska zapraszając polskiego reżysera chciała uczcić korzenie powstania budynku przy Placu Wolności. Pomimo restrykcji udało się doprowadzić do zwieńczenia planu dyrektora Wasyla Wowkuna z Michałem Znanieckim, Dariuszem Albrychtem (reżyseria świateł) i Małgorzatą Słoniowską (kostiumy) jako triumfatorami lwowskiej premiery „Turandot” Giacomo Pucciniego z zespołami solistów, chórem i baletem Narodowej Opery we Lwowie. Dyrygował nowy dyrektor muzyczny Ivan Cherednichenko . Premiera 20 listopada, 26 listopada, 27 listopada https://e-teatr.pl/lwow-polsko-ukrainska-premiera-w-rezyserii-michala-znanieckiego-6041
Pandemia wymusza nowości
Spektakl można reżyserować wyłącznie online. Udowodnił to we Lwowie Michał Znaniecki premierą „Turandot”.
To miała być prestiżowa, międzynarodowa koprodukcja, którą dyrektor Wasyl Wowkun postanowił uczcić 120-lecie Opery Lwowskiej. Z gospodarzami premierę „Turandot” Pucciniego chciały przygotować teatry z Polski, Estonii i Włoch, a na czele międzynarodowej ekipy realizatorów stanął Michał Znaniecki. To był nieprzypadkowy wybór: historia gmachu Opery, będącego dziś jednym z symboli Lwowa, zaczyna się przecież od działalności polskiego teatru.
Pandemia pokrzyżowała plany, jednak Opera Lwowska nie wycofała się z samodzielnego przygotowania premiery. Zrezygnowano co prawda z zagranicznych wykonawców, ale nie z realizatorów. Tym niemniej, kiedy nadszedł czas prób, okazało, że z powodu całkowitego lockdownu Michał Znaniecki nie może opuścić Salonik, gdzie rozmawiał o innej inscenizacji planowanej na 2021 rok, a scenograf Luigi Scoglio znajduje się w czerwonej strefie pandemicznej we Włoszech.
TWARZ NA EKRANIE
Opera Lwowska wprowadziła więc cały system komunikacji. Informacje przesyłane mailem, SMS-em , na Messengerze czy Whatsapp nie wystarczały.
Reżyser został wyposażony w dwa dodatkowe telefony, a oprócz tego teatr kupił gigantyczny monitor, który ustawiono tak, by Michał Znaniecki był widziany przez wszystkich biorących udział w próbach na scenie. Dźwięk z jego mikrofonu był słyszalny w całym teatrze.
– Sam jednak musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie, jak ogranicza reżysera praca na odległość – opowiada „Rzeczpospolitej” Michał Znaniecki. – Na pewno brakowało mi prywatnych rozmów z solistami, poczucia humoru w komentarzach do chóru. Każda uwaga wypowiedziana z ekranu musi być celna i konkretna, trzeba było przygotować listę precyzyjnych zadań aktorskich, które lakonicznie można było komentować i rozliczać. Nie wszystko jednak można i należało tak przekazywać. Uwagi do poszczególnych osób wysyłałem na WhatsApp lub SMS-em, a nawet mailem. Nie słyszy ich wtedy cały teatr, co ważne, jeśli są to uwagi do artystów, którzy coś mylą. Korekty przesyłałem też do asystenta, który podchodził do solisty i go poprawiał.
Podczas pracy reżyser na pierwszych próbach zazwyczaj jest z wykonawcami na scenie, później wycofuje się na widownię, by mieć inne spojrzenie i zyskać bardziej całościowy ogląd.
– Reakcje i komentarze reżysera są wówczas rzadko widziane przez artystów na scenie – mówi Michał Znaniecki. – Owszem, czasami słyszą syki lub mogą dojrzeć mój grymas, ale jest to dość bezpieczna odległość, aby nie brać wszystkiego do siebie. Na gigantycznym ekranie widać zaś było każdą moją zmianę mimiczną, a jakikolwiek komentarz słowny był nagłośniony na cały gmach. To pozbawia nas pewnej ochrony.
Każdy teatr ma oczywiście możliwość nagrywania etapów pracy na wideo. – Nie jestem tego zwolennikiem – przyznaje Znaniecki. – Reżyser czy scenograf zazwyczaj notują poprawki bezpośrednio podczas próby, a na obejrzenie wideo nie ma czasu. Przy pracy online nagrywanie stało się jednak niezbędne. To na wideo możemy wprowadzić korekty i łatwo zakomunikować je współpracownikom, wystarczy podać minutę i sekundę nagrania, a potem przesyłać kalkę fotograficzną z narysowaną lub skomentowaną poprawką.
JAK W GRECKIEJ TRAGEDII
Pozostaje wszakże zasadnicze pytanie, czy reżyserowanie online pozwala zachować wszystkie pomysły inscenizacyjne.
– Musiałem dokonać pewnych uproszczeń – przyznaje Michał Znaniecki. – Obawiałem się, czy uda się skoordynować działania chórzystów, bo to przecież około 90 osób na scenie. Zaproponowałem więc, by stanęli oni z tyłu na trybunach i komentowali akcję jak w tragedii greckiej. W „Turandot” jest jednak sporo scen, w których chór bierze czynny udział w akcji, i jego zadanie postanowiliśmy powierzyć tancerzom.
To także było zadanie karkołomne, gdyż i choreografka Diana Theocharidis nie mogła wyjechać z Salonik. Zaczęła nagrywać wersję demo z miejscowymi tancerzami, ale całkowity lockdown wprowadzony w Grecji to uniemożliwił. Pozostały więc rysunki przybliżające rodzaj wymyślonego ruchu oraz wersja demo, na której sama choreografka pokazywała, co chciałaby osiągnąć.
Próby we Lwowie odbywały się według tradycyjnego schematu: rano i wieczorem z trzygodzinną przerwą między nimi. To był czas na szukanie rozwiązań reżysera ze scenografem i choreografką, i jak przyznaje Michał Znaniecki, w tym przypadku Skype ułatwił i przyspieszył pracę. Realizatorzy nie musieli odwiedzać rozmaitych pracowni teatralnych, wszystkie uwagi można było szybko przekazać online.
– Przez te kilka tygodni nie obyło się jednak bez problemów technicznych – mówi Michał Znaniecki. – Przeżyłem próby bez dźwięku lub z zamazanym obrazem, niekiedy na ekranie widziałem tenora, który śpiewał sopranem, bo transmisja się zawiesiła.
Najbardziej brakowało mu jednak udziału w spektaklu premierowym, tego momentu, gdy reżyser i wykonawcy stają twarzą twarz z widzem.
– Poprosiłem o skierowanie kamery na widownię tak, abym u siebie na ekranie widział twarze, gesty, mowę ciała każdego widza – opowiada. – Ale generalnie dzięki „Turandot” nauczyłem się nowych technik, odkryłem w sobie i we współpracownikach zaskakujące zdolności, zrezygnowałem z niektórych priorytetów, zbudowałem nowe. Pozbyłem się pewnej rutyny i znowu mogłem się uczyć.
Premiera „Turandot” Pucciniego w Operze Lwowskiej oraz dwa kolejne spektakle odbyły się przy widowni zapełnionej, zgodnie z obowiązującymi przepisami, w 50 proc.© Licencja na publikację© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone Źródło: Rzeczpospolita https://www.rp.pl/Muzyka/312099871-Pandemia-wymusza-nowosci.html#error=login_required&state=4b07f194-fdae-4f00-8d5d-881b959521a4